Facetowi się nie mówi
a zwłaszcza nie przypomina co chwilę, co ma zrobić. To nieludzkie.
Przecież taki dorosły facet, zrozumiał i zakodował, co się mu mówiło. Nie trzeba zaraz tak naciskać i się wkurzać. To oczywiste, że temu chłopu ciąży to w odpowiedniej szufladzie mózgowej z listą " do zrobienia".
Bidak taki nie dość, że się stresuje, wydłużającą wiecznie listą, z której zaczyna wylewac się z tej sekretnej szufladki, to jeszcze ciągle słyszy " no kiedy wreszcie naprawisz/przywiesisz/zrobisz..."
Nie tędy droga moje kochane kobiety.
Mój Wspaniały jest zajebisty. Uwielbiam chłopa i dywan piwny codziennie przed nim rozkładam (czy tam płatki róż sypię).
W te wakacje zabrał mnie ( i to całkiem przypadkiem, ale przecież liczy się fakt, że może odhaczyć jedną rzecz z listy) na Jarmark Dominikański. I to już po piętnastu latach od momentu, gdy o tym wspomniałam. A jaki rewelacyjny czas wybrał. W czasach pandemii, kiedy to było o wiele mniej stoisk. I nie było ludzia na ludziu. I jakaś przejrzystość w tych straganach. Czy coś wielkiego straciłam? Nie sądzę, a przynajmniej dzieci były z nami ( 15 lat temu dopiero w planach) i Wulkan sobie kupił orginalne wojskowe portki po Wietnamczyku. Czy te lata temu wpadłabym, żeby nabyć brudne portki jakiegoś obcego kolesia?
Kolejnej rzeczy, której doczekałam po pięciu latach, to próg do sypialni ( tak tak, wcześniej, powstałą po zmianie miejsca drzwi dziurę, zapchałam dechami). I oto dzisiaj budzę się, a tu próg zalany betonem ( nie ważne, że robili to nad moją głową, a ja nawet się nie przebudziłam). W ciągu tych pięciu lat powstały u nas kolejne nowe drzwi, do pokoju Wulkana. I kolejna dziura. Dzięki swemu planowaniu Wspaniały za jednym zamachem wypełnił dwa progi. Za jednym syfem.
Zaskakuje mnie ten mój kochany mąż na każdym kroku. Jeszcze się nie jaram i nogami nie przebieram, bo różnie może być, ale są duże szanse, że i szafki kuchenne wymienimy wreszcie na szuflady. I pozbędę się tych cholernych frontów wenge ( co mi do łba przyszło, żeby się w wenge pakować? aaaa no tak!!!! Ciąża z Tajfunem osłabiła myślenie!!!!) I niby kuchnia miała być zrobiona na tip top przed komunią Wulkana. I komu to przeszkadza, że od tamtej pory minęło magiczne 5 lat. Teraz wreszcie wiem dokładnie czego chcę. Mój Wspaniały zna mnie doskonale i przewidział, że mnie oświeci i narodzą w mej łepetynie nowe pomysły. I chwała mu za to, bo znowu byłabym niezadowolona. A tak dał mi kawał czasu do zaplanowania.
A jakim sprytem się wykazał Wspaniały w momencie, kiedy zdecydował się ściąć trawnik. Od pandemicznego kwietnia trawa rosła za domem jak szalona. W okolicach czerwca miałam problem ze zlokalizowaniem psa w tych chwastach. Pies chyba też nie bardzo wiedział, w której części labiryntu się znajduje. Ale doczekaliśmy, pies i ja, skoszenia tych krzaczorów... na koniec sierpnia. Raz a dobrze... do wiosny trawnik bezobsługowy.
Dlatego ja już od lat nie przypominam, nie marudzę i nie robię wyrzutów. Nie ma sensu. Prędze czy później lista zostanie zrealizowana, a o to właśnie chodzi. Prawda?